Gdy stałem w sklepie planując zakup chleba i kawałek, ulubionej przez prawdziwe lubelskie dziki, kiełbasy zaczepił mnie stary znajomek, którego koledzy znają jako Józwę Kulasa. Powiedział bym zaczekał na niego przed sklepem bo chciałby pogwarzyć chwilkę.
– Słuchaj – zagaił. – Słyszałeś o tym co prezydencik Warszawki wydumał z tymi całymi LGBT?
– No pewnie! A o co konkretnie chodzi? O hostel? Czy nowoczesne nauczanie?
– To drugie. Bardziej drugie. Bo słuchaj! Kilka miesięcy temu znajomy moich staruszków przywiózł im kaczora. Takiego ładnego, podobnego do samca krzyżówek. Pogrzebałem trochę w sieci i wyszło na to, że to kaczor staropolski. Ponoć siedział on sam na podwórku gdzieś pod Firlejem. Gospodarz zeżarł cały drób poza nim, jego zostawił bo taki ładny. W każdym razie chłopu się zachorowało i dał go temu znajomemu, a ten przywiózł go staruszkom. Ale u nich same kury. Wiosna się zaczęła, a ten poczuwszy ją, kurami się zainteresował. Koguta zbił, do kur się dobierał, więc staruszki kupili dwie kaczki, też staropolskie. Na początku kaczor nie wiedział co to za kreatury. Niby kwakały, w wodzie się chlapały, ale on nie wiedział o co chodzi. Jakieś dwa tygodnie trwało nim pojął, że one się bardziej do tego baraszkowania się nadają niż kury. Rozumiesz?
– Niby tak. Ale do czego zmierzasz?
– Bo wiesz, gdy mi o tym opowiadali przypomniało mi się to o czym opowiadał prof. Chodakiewicz. Za studenckich czasów pracował w San Francisco w domu towarowym. I tam niemal wszyscy byli gejami. Nie dawali mu spokoju nawet w toalecie. Przekonywali żeby spróbował. Że nie wie co dobre, skoro nie próbował… Znowu trochę poszperałem i znalazłem taki tekst zatytułowany „Manifest gejowski” czy jakoś podobnie. Nie wiem czy brać go poważnie, bo jego autor zwracając się do rodziców wchodzących w aktywność płciową chłopców, deklarował, że zrobią z tych młodzieńców takich gejów, jakim i on jest…
Machnął ręką, bluznął grubymi słowy i poszedł. A tu proszę. Wchodzę dziś na twittera, na pejsa i kandydat Wiosny do parlamentu europejskiego wygraża, że wszystkie wypowiedzi homofobów, które w jakikolwiek sposób będą szkodzić sprawie LGBT, będą penalizowane, z więzieniem włącznie.
W świetle tej wypowiedzi warto jeszcze raz przemyśleć słowa gościa z innej bajki. Chodzi o Grzegorza Brauna z nowego tworu politycznego jakim jest Konfederacja. Braun na początku zeszłego tygodnia mówił w wywiadzie udzielonym Marcinowi Roli, komentując wypowiedzi Pawła Rabieja dotyczące edukacji seksualnej, o potrzebie zakazania homoseksualizmu. Bardzo szybko piłeczkę odbił Łukasz Warzecha, który w felietonie napisanym dla Wirtualnej Polski, oznajmił, że takie wypowiedzi stoją w sprzeczności z prawem unijnym, zaś sama ich treść skazuje Konfederację na marginalizację. Na dodatek sam Braun może być agentem Kaczyńskiego i meldować temu ostatniemu „wykonanie zadania”.
Poczekamy, zobaczymy. Sądzę jednak, że to nie takie proste. Jeśli prezes Wiosny, Robert Biedroń, nie wykaże się zdolnością przewidywania i nie porozmawia poważnie ze swoimi jedynkami, może się przysłużyć i Konfederacji, i PiS-owi, i swoim rywalom z lewej strony sceny politycznej.